Kyron Elite 2006 - perypetii dalszy ciąg ;)
: 30 sty 2012, 20:53
Kyron Elite 2006 - bo kobiety lubią czerń..
tak w ramach pamiętnika, zapisków, zapytań, bo nie bardzo chcę robić bałagan w innych wątkach.
autko kupione po krótkim zastanowieniu, jako kompromis w domu pomiędzy moimi ciągotami do dużych i terenowych, a orzeczeniem Połówki, że jak chcę tyle kasy wpakować w auto, które będzie głównym środkiem transportu w domu, to ma mieć nieco więcej w środku niż fotele i kierownica
zakup na odległość, z komisu.. pierwszy raz tak, zazwyczaj wolałam znaleźć coś bezpośrednio, ale po dwóch godzinach, zapoznaniem się z marką, opiniami, a przede wszystkim zdjęciami, decyzja zapadła.
ehhh... znam wielu handlarzy różności, również aut, ale tego miejsca nie polecę nikomu, ba, upartym dam listę przestróg. gdyby nie ponad 300 km przejechanych i fakt, że maluszek aż prosił, żeby go stamtąd zabrać, to z miejsca w trzy minuty bym wyszła trzaskając drzwiami
. nieważne.
zamarzniętą bryłę lodu po ostrym skatowaniu w końcu odpalili. pociągnęłam go po wybojach, bynajmniej nie używając hamulca
i chciałam go jeszcze bardziej.
autko zaniedbane, dla blacharza, lakiernika [na szczęście nie bity, otarty traktorem po drzwiach jak się okazało], mechanika, elektryka, czyszczenia w każdym zakresie... jak dobry, piękny, rasowy wielki pies zadręczony w schronisku.
wyczyściłam konto i zabrałam maleństwo do domu. sześć godzin jazdy w naszych polskich realiach, pół godziny w pięciokilometrowym korku, kawałki, gdzie pokazał też tę drugą, szybszą stronę duszy, przeprawa po miejscu, gdzie powinna być droga, ale ktoś ją sobie zdjął
nic nie mogłam mu zarzucić poza fisiowaniem klimy i tymi rzeczami, które już zauważyłam w komisie. miodzio po prostu.
wieczorem zjechali się znajomi pooglądać cudo, i ktoś je chyba zauroczył
o ile stał, całkiem sporo czasu, w nocy, na mrozie, po czym odpalał bez problemu, to rano słodki pomruk nie wrócił.
rozrusznik kręcił jak szalony, a silnik ani drgnął.
ok, mróz jak diabli, diesel, a może nieśmiały po prostu w nowym otoczeniu... full zrozumienia.
niebieski Dotychczas, też diesel, odpalił radośnie na dotyk, i powiózł nas w potrzebne miejsca, pośród których znalazł się też oczywiście sklep z kablami.. w domu jeden dotychczas ledwie kończy leasing, a drugi dostał nowy aku całkiem niedawno coby nie było problemów zimą, to akurat kabli jakoś tak nie było.
podpięty do nowszego Dotychczasu [bo starszy za mały], i znów tylko rozrusznik. ale i niespodzianka. aku za mały o ćwierć setki. szlag. niedziela, ZM [zaprzyjaźniony mechanik] znów zasiał telefon a wszędzie minimum 350mm długości. jeszcze parę prób z "mocnymi" autami znajomych, bez powodzenia.
komp przekopany we wszystkie strony, wow, można aku teraz zamówić z dostawą do domu, niczym chińskie żarcie czy pizzę. raz 95 AH poproszę, bez dodatków, z sosem czosnkowym i litr coli... nie, dziękuję, sałatka ani dwa w cenie jednego - nie potrzebuję
nowa bateryjka fajna, ale nie dała rady, mimo całej przesympatycznej oprawy zabiegu montażu. cóż, późny wieczór napawał optymizmem, wszak w poniedziałek możliwości się zwiększają....
cdn...
tak w ramach pamiętnika, zapisków, zapytań, bo nie bardzo chcę robić bałagan w innych wątkach.
autko kupione po krótkim zastanowieniu, jako kompromis w domu pomiędzy moimi ciągotami do dużych i terenowych, a orzeczeniem Połówki, że jak chcę tyle kasy wpakować w auto, które będzie głównym środkiem transportu w domu, to ma mieć nieco więcej w środku niż fotele i kierownica

zakup na odległość, z komisu.. pierwszy raz tak, zazwyczaj wolałam znaleźć coś bezpośrednio, ale po dwóch godzinach, zapoznaniem się z marką, opiniami, a przede wszystkim zdjęciami, decyzja zapadła.
ehhh... znam wielu handlarzy różności, również aut, ale tego miejsca nie polecę nikomu, ba, upartym dam listę przestróg. gdyby nie ponad 300 km przejechanych i fakt, że maluszek aż prosił, żeby go stamtąd zabrać, to z miejsca w trzy minuty bym wyszła trzaskając drzwiami

zamarzniętą bryłę lodu po ostrym skatowaniu w końcu odpalili. pociągnęłam go po wybojach, bynajmniej nie używając hamulca

autko zaniedbane, dla blacharza, lakiernika [na szczęście nie bity, otarty traktorem po drzwiach jak się okazało], mechanika, elektryka, czyszczenia w każdym zakresie... jak dobry, piękny, rasowy wielki pies zadręczony w schronisku.
wyczyściłam konto i zabrałam maleństwo do domu. sześć godzin jazdy w naszych polskich realiach, pół godziny w pięciokilometrowym korku, kawałki, gdzie pokazał też tę drugą, szybszą stronę duszy, przeprawa po miejscu, gdzie powinna być droga, ale ktoś ją sobie zdjął

wieczorem zjechali się znajomi pooglądać cudo, i ktoś je chyba zauroczył

o ile stał, całkiem sporo czasu, w nocy, na mrozie, po czym odpalał bez problemu, to rano słodki pomruk nie wrócił.
rozrusznik kręcił jak szalony, a silnik ani drgnął.
ok, mróz jak diabli, diesel, a może nieśmiały po prostu w nowym otoczeniu... full zrozumienia.
niebieski Dotychczas, też diesel, odpalił radośnie na dotyk, i powiózł nas w potrzebne miejsca, pośród których znalazł się też oczywiście sklep z kablami.. w domu jeden dotychczas ledwie kończy leasing, a drugi dostał nowy aku całkiem niedawno coby nie było problemów zimą, to akurat kabli jakoś tak nie było.
podpięty do nowszego Dotychczasu [bo starszy za mały], i znów tylko rozrusznik. ale i niespodzianka. aku za mały o ćwierć setki. szlag. niedziela, ZM [zaprzyjaźniony mechanik] znów zasiał telefon a wszędzie minimum 350mm długości. jeszcze parę prób z "mocnymi" autami znajomych, bez powodzenia.
komp przekopany we wszystkie strony, wow, można aku teraz zamówić z dostawą do domu, niczym chińskie żarcie czy pizzę. raz 95 AH poproszę, bez dodatków, z sosem czosnkowym i litr coli... nie, dziękuję, sałatka ani dwa w cenie jednego - nie potrzebuję

nowa bateryjka fajna, ale nie dała rady, mimo całej przesympatycznej oprawy zabiegu montażu. cóż, późny wieczór napawał optymizmem, wszak w poniedziałek możliwości się zwiększają....
cdn...