Okazuje się że diagnosta nie mogąc znaleźć nr VIN wybitego na ramie nadał nowy. To nic że jest tabliczka (naklejka) na progu drzwi przednich. Po wprowadzeniu danych do historiapojazdu.gov.pl faktycznie z takim krótkim nr VIN wszytko wyskakuje. W poniedziałek jadę oglądnąć na żywo. Ciekaw jestem gdzie diagnosta wybił nowy nr VIN. Zawsze brałem autko z salonu, teraz potrzebuję pick-upa do lasu a na marce ssangyong nigdy się nie zawiodłem. Nowego mi szkoda a z używanymi jest jak w kasynie. Niby od pierwszego właściciela, nie katowany w terenie a silnik dostaje takich wibracji na zimnym ze jakby mógł to by wyskoczył. Do tego po krótkiej przejażdżce okazuje się że startując z pod świateł zapuszczam takie dymki jakby była tam dizel bez turbo i bez egr-a
. Wesoło się szuka auta nie ma co. Pozdrawiam.