Coś w samochodzie zaczęło jakby gwizdać przy mocniejszym dodawaniu gazu, ale pomyślałam sobie " Ja też lubię sobie czasem pogwizdać jakąś piosenkę podczas sprzątania, czemu i jemu nie nie wolno?" Aż tu nagle pewnego dnia samochód przestał gwizdać, widać bardzo go to zasmuciło, bo stracił moc, wjazd pod najmniejsze wzniesienie jest niemożliwy, z tyłu wydobywają się chmury, potężne chmury śmierdzącego białego/siwego dymu, ludzie myślą, że się samochód pali. Dziś zrobił taką zasłonę dymną, że trzeba było zjechać na pobliski parking, nota bene koło cmentarza, co nie będzie dla niego mam nadzieję złą wróżbą. Ale do rzeczy. Po rozkręceniu okazało się, że turbina ma duże luzy, a te wiatraczki a raczej ich łopatki są uszczerbione. Wniosek - padła turbina. Tylko czy oby na pewno?
Bardzo liczę na Waszą pomoc, poza tym już kilka razy pomogliście mi rozgryźć to i owo i znaleźć na przykład tańsze zamienniki

