Obecnie, od paru lat odbijam się Sintrą. Przez te wszystkie lata obijanie wydechu na hopkach i permanentne szusowanie wachaczami po krawężnikach przy próbach parkowania, tudzież zwały asfaltu omyłkowo zwane "drogami", niejednokrotnie wydobywały z zakamarków mojej ciemnej strony mocy atawistyczne instynkta..

;);) Q....a! Polskie drogi nie są dla normalnych samochodów! Aż czara goryczy się przelała. Zaczałem macać na oślep. Tu Zasygnalizuję, że w temacie offroadu jestem kompletnyl lamerem. Padło na kilkumastoletnie eMLe320. Postanowiłem sprzedac nerkę i zaopatrzyć się w wehikuł zdolny do przemierzania tego grajdoła między Odrą a Bugiem, bez obawy o utratę zdrowia psychicznego...

Aż tu całkiem przypadkowo trafiłem na artykuł dotyczący tanich "terenowek". Ja p...ę! Jest TRWAŁA, BEZPIECZNA, do tego RODZINNA "terenówka" dla której nie będę musiał razem z nerką opchnąć połowy wątroby, jak w przypadku wymarzonej do tej chwili Navary... Musso! To panaceum ma moje problemy. Tak trafiłem na to zacne forum. Jako że przywiazuję się do przedmiotów, po paru nocach poświęconych lekturze, oraz seansom z wyczynów musso w terenie, przyszło mi do głowy że jeżeli dostanę zadbany egzemplarz 2005-2006 to posłuży kilka ładnych latek. Nieśmiało zaiskrzylo mi nawet pod kopółką że, może da się i objechać z rodzinką Europę bez obawy o nagły zgon techniczny pojazdu z następczą, nieplanowaną hibernacją gdzieś w norweskim fiordzie. Tu pojawia się problem. Musso w preferowanym roczniku to pickupy. Wizualnie są zaj...te. Qrcze, ale jak tu z nieogrzewanej "paki" wziąć i założyć trzylatkowi zimne ciuchy albo wskoczyć w wilgotne od porannej rosy szmaty? Tu pojawia się rexton. Taka obła beka dodatkowo niekoniecznie posiadająca zalety techniczno-eksploatacyjne musso. Nie wygląd jest tu jednak imperatywem nadrzędnym. I to właśnie jest dylemat, który chciałbym rozwiązać w ramach mojej gry wstępnej na forum. Krótko ujmując - kobieta, trzylatek i turystyka w różnych warunkach - PL, EU, może nawet Azja, ..., impreza u Dalajlamy, gdzieś w okolicach Everestu. Nie żeby zaraz tam śmigać, ale żeby mieć świadomość że jak mnie najdzie to się da...

(z pominięciem amazońskiej dżungli i błota po pas, jeżeli nie bedzie od tego zależało życie)