tak w ramach pamiętnika, zapisków, zapytań, bo nie bardzo chcę robić bałagan w innych wątkach.
autko kupione po krótkim zastanowieniu, jako kompromis w domu pomiędzy moimi ciągotami do dużych i terenowych, a orzeczeniem Połówki, że jak chcę tyle kasy wpakować w auto, które będzie głównym środkiem transportu w domu, to ma mieć nieco więcej w środku niż fotele i kierownica

zakup na odległość, z komisu.. pierwszy raz tak, zazwyczaj wolałam znaleźć coś bezpośrednio, ale po dwóch godzinach, zapoznaniem się z marką, opiniami, a przede wszystkim zdjęciami, decyzja zapadła.
ehhh... znam wielu handlarzy różności, również aut, ale tego miejsca nie polecę nikomu, ba, upartym dam listę przestróg. gdyby nie ponad 300 km przejechanych i fakt, że maluszek aż prosił, żeby go stamtąd zabrać, to z miejsca w trzy minuty bym wyszła trzaskając drzwiami

zamarzniętą bryłę lodu po ostrym skatowaniu w końcu odpalili. pociągnęłam go po wybojach, bynajmniej nie używając hamulca

autko zaniedbane, dla blacharza, lakiernika [na szczęście nie bity, otarty traktorem po drzwiach jak się okazało], mechanika, elektryka, czyszczenia w każdym zakresie... jak dobry, piękny, rasowy wielki pies zadręczony w schronisku.
wyczyściłam konto i zabrałam maleństwo do domu. sześć godzin jazdy w naszych polskich realiach, pół godziny w pięciokilometrowym korku, kawałki, gdzie pokazał też tę drugą, szybszą stronę duszy, przeprawa po miejscu, gdzie powinna być droga, ale ktoś ją sobie zdjął

wieczorem zjechali się znajomi pooglądać cudo, i ktoś je chyba zauroczył

o ile stał, całkiem sporo czasu, w nocy, na mrozie, po czym odpalał bez problemu, to rano słodki pomruk nie wrócił.
rozrusznik kręcił jak szalony, a silnik ani drgnął.
ok, mróz jak diabli, diesel, a może nieśmiały po prostu w nowym otoczeniu... full zrozumienia.
niebieski Dotychczas, też diesel, odpalił radośnie na dotyk, i powiózł nas w potrzebne miejsca, pośród których znalazł się też oczywiście sklep z kablami.. w domu jeden dotychczas ledwie kończy leasing, a drugi dostał nowy aku całkiem niedawno coby nie było problemów zimą, to akurat kabli jakoś tak nie było.
podpięty do nowszego Dotychczasu [bo starszy za mały], i znów tylko rozrusznik. ale i niespodzianka. aku za mały o ćwierć setki. szlag. niedziela, ZM [zaprzyjaźniony mechanik] znów zasiał telefon a wszędzie minimum 350mm długości. jeszcze parę prób z "mocnymi" autami znajomych, bez powodzenia.
komp przekopany we wszystkie strony, wow, można aku teraz zamówić z dostawą do domu, niczym chińskie żarcie czy pizzę. raz 95 AH poproszę, bez dodatków, z sosem czosnkowym i litr coli... nie, dziękuję, sałatka ani dwa w cenie jednego - nie potrzebuję

nowa bateryjka fajna, ale nie dała rady, mimo całej przesympatycznej oprawy zabiegu montażu. cóż, późny wieczór napawał optymizmem, wszak w poniedziałek możliwości się zwiększają....
cdn...